Alchemia obrazu

Fotografia w moim ujęciu to przemiana — światła w obraz, emocji w papier. To proces, w którym każdy element ma znaczenie: chemia, temperatura, rodzaj papieru, długość ekspozycji, a nawet jakość powietrza w ciemni.

Spędzam długie godziny w półmroku, powtarzając sekwencje, testując receptury, odkopując dawno zapomniane przepisy z książek i notatek sprzed lat.

Każda nowa technika to tygodnie prób, litry zmarnowanych odczynników i nieprzewidywalne reakcje, które uczą więcej niż podręczniki.

Paradoksalnie — im większa precyzja, tym więcej miejsca zostaje na przypadek, który potrafi zaskoczyć lepiej niż dokładny plan.

Gdy z kąpieli wyłania się obraz, zawsze są emocje i zaskoczenie. Bo choć wiele da się zaplanować, żadna odbitka nie jest powtarzalna — i właśnie dlatego każda z nich jest tak cenna.